poniedziałek, 21 listopada 2011

Ofiaruję Tobie, Panie mój...


Tekst tej piosenki słyszałam ostatnio w niedzielę, 20 listopada... Mając w perspektywie następny dzień jako dzień wylotu z Polski, opuszczenia ojczystego kraju i drogich memu sercu osób, słuchałam jej już nie jako pioseneczki. Nabrała zupełnie innego, głębszego, a przede wszystkim prawdziwszego wymiaru. Ofiarować, oddać coś i już nie mieć do tego żadnego prawa, bo nie jest moją własnością...


A dziś jestem już w Rzymie, zrobiłam pierwszych kilka kroków i reszta może tylko zdążać naprzód... Czeka mnie tu załatwienie wizy i prawdopodobnie 10 grudnia wylatuję do Wagadugu, w moje wielkie nieznane... A tam już wszystko dla mnie przygotowane, poza tym, co należy do mnie i jest moim udziałem we własnym wzrastaniu. Co mam do ofiarowania, do zaniesienia tamtym ludziom?

Brak komentarzy: