sobota, 21 listopada 2015

Mija czas...

Czas przelatuje i przemija nieubłaganie... Cztery lata temu wyruszyłam na spotkanie mojej ogromnej przygody z Afryką, a dziś jestem już w Polsce...
 Dobrowolnie? I tak, i nie... Niektórych wyborów dokonujemy samodzielnie, a jednak nie tak do końca. 

Uczę się nie żałować. Ani zbyt krótkiego czasu, ani nie wykorzystanych okazji, ani tego, co poszło nie tak. Uczę się dokonywać oceny i cieszyć się tym, co było. Uczę się - bo jednak chwilami uczucia biorą górę... I składam to w Jego rękach, zarówno wdzięczność, jak i tęsknotę.

Bóg udoskonala przez cierpienie. Pewnie, że nie tylko, ale obserwuję w swoim życiu - i chyba nie jestem w tym odosobniona, że istnieje pewna prawidłowość: w radości się rozluźniamy, a w cierpieniu, a raczej w momencie jego przyjęcia, akceptacji czy przeżywania, stajemy się wrażliwsi, uważniejsi, czujniejsi, bardziej wyczuleni i delikatni.
Celem rozwoju nie jest perfekcja, ale miłość. A miłość realizuje się w relacji. Sama motywacja do podjęcia rozwoju powinna wynikać z miłości - a więc rozwijam się dla dobra innych, nie tylko po to, by zadowolić siebie. Pracując nad sobą można nie zauważyć, że kręcimy się wokół siebie...

czwartek, 29 maja 2014

... bo byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie...

Dziś uroczystość Wniebowstąpienia... Chrystus wraca do domu Ojca, aby stamtąd kontynuować swoją misję Zbawcy i Odkupiciela przez obiecanego Ducha Świętego i posługę Kościoła. Radujmy się, wszak obiecał, że idzie przygotować nam miejsce, abyśmy wraz z Nim zamieszkali na wieki w Królestwie Niebieskim.
A nam dzisiaj zostało dane celebrowanie tej uroczystości w dość osobliwym miejscu - a  la Maison d´Arrêt et de Correction de Ouagadougou, czyli w więzieniu. Jego Ekscelencja Nuncjusz rozpoczął tę praktykę w 2007 roku i kontynuuje ją co roku. Jak powiedział dzisiaj po Komunii świętej, czyni to, ponieważ sam Chrystus utożsamił się z więźniami, polecając nam, swoim uczniom, szukać także w nich Jego oblicza. Dla nas nie jest to łatwe, dużo szybciej przychodzi nam osądzać i uznać winnym na całe życie, przez co wielokrotnie nie dajemy szansy tym, którzy po zapłaceniu ceny swego uczynku wracają poza mury więzienia, by rozpocząć nowe życie - z nową szansą i nadzieją.
Odwiedziliśmy dziś grupę tych "najmłodszych", którzy znaleźli się tam z powodu "małych kradzieży": barana, chleba, owoców... najmłodszy ma 13 lat...
Po Komunii, w słowach dziękczynienia skierowanych do Jego Ekscelencji więźniowie dziękowali za poprawę warunków, jedzenia, środków medycznych i nauczania. Pomimo dokuczliwego upału atmosfera była ciepła i przyjazna :)




Czyż nie jest tak, że dużo łatwiej przychodzi nam osądzać i skazywać na raz określoną opinię nie tylko tych, a może szczególnie nie tych, którzy wykroczyli przeciw Prawu, ale którzy wykroczyli przeciwko naszym osobistym regulaminom??

sobota, 24 maja 2014

Uroda to wielki, niezasłużony dar, rozdawany przypadkowo...

Afryka coraz śmielej odkrywa przede mną swoje niespodzianki. Dwa dni temu, wieczorem, jak już zapadł zmrok, chciałam pozbierać pranie linek w ogrodzie. Wyszłam z domu, zbiegłam po schodach -
i skamieniałam... na schodach, tuż obok moich przed chwilą postawionych kroków wił się - czy raczej można powiedzieć ślizgał się niewielki, może 60-ciocentymetrowy wąż. Oczywiście już nie wróciłam tą samą drogą do domu - poszłam okrężną drogą, wezwałam posiłki i wąż zakończył swoje polowanie... Wąż był niewielki - poprzednim razem spotkałam grubszego i dłuższego - ale to właśnie ten niepozornie niewielki wężyk zbiera największe żniwo szczególnie wśród mieszkańców wiosek i miejsc odludnych. Jeden z naszych pracowników, jak go zobaczył następnego dnia, natychmiast określił - to ten co zabija ludzi...  Mam jednak szczęście, moja misja w Afryce jeszcze coś dla mnie przygotowała, a Pan mnie chroni nieustannie...

"I góry odpowiedziały echem", Hosseini Khaled
"Wiele lat później, kiedy zacząłem specjalizować się w chirurgii plastycznej,
zrozumiałem coś, czego nie mogłem pojąć tamtego dnia, gdy chciałem namówić
Thalię na opuszczenie Tinos. Przekonałem się, że świat nie widzi twojego
wnętrza, że nie obchodzą go nadzieje i marzenia, a także smutki kryjące się pod
maską skóry i kości. To absurdalnie proste i równie okrutne. Moi pacjenci to
wiedzieli. Zdawali sobie sprawę, że to, kim są, będą albo mogą być, zależy
od symetrii ich struktury kostnej, odległości między oczami, długości szczęki,
kształtu nosa, tego, czy mają idealny kąt nosowo-czołowy, czy nie.
Uroda to wielki, niezasłużony dar, rozdawany przypadkowo..."

wtorek, 20 maja 2014

Ból daje siłę i mądrość...

tym razem przez Paryż...
No i stało się - dostałam dziś do rąk własnych bilet do Polski... Uczucia? Mieszane...
Dziś u nas nie padało, wiał wiatr, nawet dość silny, tylko że gorący. Wywieszałam pranie - rozpoczęłam od koszul i jak skończyłam wieszanie - one były już suche, mogłam zacząć je zbierać.

Za to noc znów bezpowietrzna...
A oto kolejny fragment DZIEWCZYNY NA KLIFIE:
"Czasem, jak dowiaduję się w podróży przez swoją opowieść, miłość nie jest w stanie zagoić strasznych ran, których człowiek doznał w przeszłości. Gdyby tylko Jeremy otworzył tę kopertę, zobaczył, że to podwyżka emerytury, a nie wezwanie do wojska…
Gdyby tylko.
Cóż, tak można powiedzieć o wszystkim w życiu, zwłaszcza w moim.
Ale też gdyby Jeremy otworzył kopertę, reszta mojej historii byłaby zupełnie inna i być może niewarta opisania. Zaczynam rozumieć, że ból daje człowiekowi siłę i mądrość – ja na pewno się zmieniłam – i jest taką samą częścią życia jak szczęście. Życie zachowuje wszystko w naturalnej równowadze, bo skąd byśmy wiedzieli, że jesteśmy szczęśliwi, gdybyśmy czasem nie byli smutni? Albo zdrowi, gdybyśmy nigdy nie chorowali?
Ostatnio zastanawiałam się nad koncepcją czasu. Były chwile, kiedy Mary i Jeremy cieszyli się niczym niezmąconym szczęściem. Może takie chwile to wszystko, czego my, ludzie, możemy oczekiwać. Jak zwykle w bajkach, zło musi się przeplatać z dobrem. My, ludzie, trwamy dzięki nadziei, że znów nadejdą dobre chwile. A kiedy zniknie wszelka nadzieja, jak u Jeremy’ego, co nam pozostaje?
Prawdę mówiąc, w tej chwili sama walczę o odzyskanie nadziei".

Niech nasza nadzieja w codzienności nieustannie przeplata się z wiarą :)

poniedziałek, 19 maja 2014

Nasze drogi...


U nas chyba zaczęła się pora deszczowa - co jest lekkim zachwianiem w klimacie burkińskim, bo to ciut za wcześnie... ale pada, nocami solidnie. No i niestety pojawiły się komary... nie da się przed nimi uchronić - są niewidoczne i niesłyszalne, ale za to odczuwalne już po fakcie... a gryzą gdzie się da i kiedy się da. Trzeba uważać, żeby malarii nie przyniosły... Ale co komu pisane..
.
Nawiązując do pisania - skończyłam czytać BLOGOSTAN, zakończenie mnie lekko zdziwiło, ale książkę ogólnie czytało się bardzo miło - podoba mi się styl literacki autorki :)
Teraz czytam DZIEWCZYNA NA KLIFIE Riley Lucindy, lekko romantyczno - historyczna powieść.
"Nie należała do nikogo i nikt nie należał do niej. Patrzyła, jak ludzie przechodzą koło niej w drodze do własnego życia.
W najczarniejszych chwilach była przekonana, że na świecie nie ma ani jednej osoby, dla której miałoby znaczenie, czy żyje, czy umarła. Jest nieistotna, łatwa do zastąpienia, niepotrzebna".
Nie przechodźmy obok nikogo obojętnie w drodze do własnego życia, nasze życie to drogi przecinające się z innymi, nieustannie, co krok. Miejmy odwagę popatrzeć w oczy, nie tylko pod nogi...

piątek, 16 maja 2014

Pisanie... czytanie... dzielenie...

Pozdrawiam cieplutko - jak na pozdrowienia z Afryki przystało. U nas powoli, czasem bardzo powoli, kończy się okres upałów i suszy... z 45 stopni temperatura spadła do 36 - i uwierzcie mi - czuje się różnicę! Czasem też popada, malutki deszczyk, a jednak daje orzeźwienie, zwłaszcza na noc, można i pospać, i pooddychać :)
Co by nie zapomnieć ojczystego języka, a przede wszystkim nie wyjść z wprawy - czytam... Tak, czytam po polsku - m-booki, e-booki i wszelkie inne booki jakie uda mi się znaleźć. Czytanie to moja pasja. Mogę nie jeść, nie spać, ale wyrzec się czytania to ponad moje siły :) Postanowiłam zatem dzielić się tekstami, które z różnych powodów, w różnych stanach i sytuacjach mojego życia, dotykają mnie w sposób szczególny, są szczególnym przesłaniem, refleksją czy światełkiem.
I tak się składa, że udaje mi się dobrze zacząć... czytam obecnie "Blogostan" Janiny Opiat-Bojarskiej - historia młodej dziewczyny, która zakłada bloga. Oto tekst, który mnie zainspirował tego pomysłu:

Czy czytając blogi, macie wrażenie, że podglądacie myśli ich autorów? Ukradkiem… Z ciekawości… Dla przyjemności… W tajemnicy… Czytacie codzienne wpisy i wydaje się wam, że wiecie wszystko o cudzym życiu? Nic bardziej mylnego. Blog jest przecież tylko pamiętnikiem internetowym.



Pamiętnik
internetowy – dziwne pojęcie. W pamiętniku spisuje się wszystkie, nawet te najbardziej intymne myśli. Takie, których boimy się wypowiedzieć, którymi wstydzilibyśmy się podzielić nawet z przyjaciółmi. Internet to ogromna publiczna przestrzeń. Jak więc można pozostawiać w niej swoje intymne myśli? Chcąc, nie chcąc, trzeba je posegregować, te najbardziej intymne schować do szuflady, a te mniej można opublikować. Jakiś czas temu podałam adres tego bloga znajomemu. Jest on jedyną osobą, która wie, że ja to ja. Dla niego nie jestem anonimową blogerką. Wpuściłam go do mojego świata. Okazało się jednak, że tak bardzo skupił się na wirtualnej rzeczywistości kreowanej przeze mnie, że zapomniał o rzeczywistości. Smutno mi. Dzieląc się z nim tajemnicą „pisania bloga”, liczyłam na to, przejdziemy na kolejny etap znajomości, zbliżymy się do siebie, bo przecież, gdy będzie czytywał to, co chodzi mi po głowie, to tak, jakbym mu się zwierzała. Wydawało mi się to logiczne. Jednak okazało się, że on czytywał moje codziennie wpisy i myślał, że ma pełen obraz mojego życia, że w ten sposób uczestniczy w moim życiu. Przestał dzwonić. Przestał pisać. Wydawało mu się, że skoro codziennie aż tyle piszę na blogu, to w pełni odzwierciedlam swoją codzienność, że nie musi dzwonić, pytać, bo w odpowiedzi usłyszy wszystko to, co wcześniej przeczytał na stronie. Na blogu pojawiają się przecież tylko litery, słowa, zdania, czasem uśmiechy. Czytelnik łączy je w opowieść. Sam nadaje im klimat. Nie widząc twarzy autora, nie mogąc rejestrować pozawerbalnych znaków. Rozumiecie, o co mi chodzi? Zwyczajne zdanie: „Jest OKEJ” można zinterpretować na milion różnych sposobów:
1. Może jest bardzo dobrze i lepiej być nie może?
2. Może jest średnio, ale nie wypada narzekać?
3. A może jest totalna dolina, a autor pisząc „OKEJ” sam
chce przekonać siebie?
Pisząc blog, jestem 100% szczera. Nie manipuluję, nie ściemniam… Ale pewne sprawy przemilczam. Z różnych powodów. Bo jest mi wstyd. Bo są nudne. Bo o niektórych wydarzeniach wolałabym zapomnieć. Pamiętajcie proszę o tym.
Łatwo zapomnieć, że między rzeczywistością opisywaną w Internecie a prawdziwym życiem istnieje jeszcze coś.


I jak, prawda że to dobry wstęp do mojej nowej, blogowej, internetowej perspektywy?




czwartek, 17 kwietnia 2014

Radosnego Alleluja!

Alleluja!
Chrystus prawdziwie zmartwychwstał!





Chrystus, Baranek paschalny,
został rzucony w ziemię,
jako ziarno miłości Ojca,
aby wydać owoc nowego życia,
wyzwolonego od grzechu Adama.

Także my, na zawsze umiłowani,
wolni przez Miłość i dla Miłości,
nieśmy światu radosne Alleluja
i zanurzeni przez śmierć
w życiu Zmartwychwstałego,
bądźmy świadkami pokoju.