piątek, 16 maja 2014

Pisanie... czytanie... dzielenie...

Pozdrawiam cieplutko - jak na pozdrowienia z Afryki przystało. U nas powoli, czasem bardzo powoli, kończy się okres upałów i suszy... z 45 stopni temperatura spadła do 36 - i uwierzcie mi - czuje się różnicę! Czasem też popada, malutki deszczyk, a jednak daje orzeźwienie, zwłaszcza na noc, można i pospać, i pooddychać :)
Co by nie zapomnieć ojczystego języka, a przede wszystkim nie wyjść z wprawy - czytam... Tak, czytam po polsku - m-booki, e-booki i wszelkie inne booki jakie uda mi się znaleźć. Czytanie to moja pasja. Mogę nie jeść, nie spać, ale wyrzec się czytania to ponad moje siły :) Postanowiłam zatem dzielić się tekstami, które z różnych powodów, w różnych stanach i sytuacjach mojego życia, dotykają mnie w sposób szczególny, są szczególnym przesłaniem, refleksją czy światełkiem.
I tak się składa, że udaje mi się dobrze zacząć... czytam obecnie "Blogostan" Janiny Opiat-Bojarskiej - historia młodej dziewczyny, która zakłada bloga. Oto tekst, który mnie zainspirował tego pomysłu:

Czy czytając blogi, macie wrażenie, że podglądacie myśli ich autorów? Ukradkiem… Z ciekawości… Dla przyjemności… W tajemnicy… Czytacie codzienne wpisy i wydaje się wam, że wiecie wszystko o cudzym życiu? Nic bardziej mylnego. Blog jest przecież tylko pamiętnikiem internetowym.



Pamiętnik
internetowy – dziwne pojęcie. W pamiętniku spisuje się wszystkie, nawet te najbardziej intymne myśli. Takie, których boimy się wypowiedzieć, którymi wstydzilibyśmy się podzielić nawet z przyjaciółmi. Internet to ogromna publiczna przestrzeń. Jak więc można pozostawiać w niej swoje intymne myśli? Chcąc, nie chcąc, trzeba je posegregować, te najbardziej intymne schować do szuflady, a te mniej można opublikować. Jakiś czas temu podałam adres tego bloga znajomemu. Jest on jedyną osobą, która wie, że ja to ja. Dla niego nie jestem anonimową blogerką. Wpuściłam go do mojego świata. Okazało się jednak, że tak bardzo skupił się na wirtualnej rzeczywistości kreowanej przeze mnie, że zapomniał o rzeczywistości. Smutno mi. Dzieląc się z nim tajemnicą „pisania bloga”, liczyłam na to, przejdziemy na kolejny etap znajomości, zbliżymy się do siebie, bo przecież, gdy będzie czytywał to, co chodzi mi po głowie, to tak, jakbym mu się zwierzała. Wydawało mi się to logiczne. Jednak okazało się, że on czytywał moje codziennie wpisy i myślał, że ma pełen obraz mojego życia, że w ten sposób uczestniczy w moim życiu. Przestał dzwonić. Przestał pisać. Wydawało mu się, że skoro codziennie aż tyle piszę na blogu, to w pełni odzwierciedlam swoją codzienność, że nie musi dzwonić, pytać, bo w odpowiedzi usłyszy wszystko to, co wcześniej przeczytał na stronie. Na blogu pojawiają się przecież tylko litery, słowa, zdania, czasem uśmiechy. Czytelnik łączy je w opowieść. Sam nadaje im klimat. Nie widząc twarzy autora, nie mogąc rejestrować pozawerbalnych znaków. Rozumiecie, o co mi chodzi? Zwyczajne zdanie: „Jest OKEJ” można zinterpretować na milion różnych sposobów:
1. Może jest bardzo dobrze i lepiej być nie może?
2. Może jest średnio, ale nie wypada narzekać?
3. A może jest totalna dolina, a autor pisząc „OKEJ” sam
chce przekonać siebie?
Pisząc blog, jestem 100% szczera. Nie manipuluję, nie ściemniam… Ale pewne sprawy przemilczam. Z różnych powodów. Bo jest mi wstyd. Bo są nudne. Bo o niektórych wydarzeniach wolałabym zapomnieć. Pamiętajcie proszę o tym.
Łatwo zapomnieć, że między rzeczywistością opisywaną w Internecie a prawdziwym życiem istnieje jeszcze coś.


I jak, prawda że to dobry wstęp do mojej nowej, blogowej, internetowej perspektywy?




Brak komentarzy: