Witam wrześniowo :) Dla niektórych to
czas powrotu do szkoły, do pracy...
Tu w Burkina dzieci mają
3 miesiące wakacji – od lipca do października, w każdym razie w
większości szkół. Jak się ostatnio dowiedziałam, jest bardzo
dużo szkół tzw. prywatnych, tzn. za które trzeba płacić... W
pozostałych szkołach, publicznych, klasy mają po 70 – 100 osób
i aby dzieci były w stanie czegoś się rzeczywiście nauczyć,
trzeba dopłacać nauczycielom, którzy zatrzymają się z dzieckiem
nad niezrozumiałym czy trudniejszym tematem. Nie wyobrażam sobie,
jak uczyć się w sali pełnej setki pełnych żywotności i ruchu
dzieciaków... No ale większości z tutejszych mieszkańców nie
stać na opłacenie szkoły...
Taki ubogi dom składa
się z trzech surowych izb, z uklepaną podłogą, no i oczywiście
nie ma mowy o żadnych meblach ani jakichś trwalszych wyposażeniach,
które mogłyby ucierpieć, kiedy dom się rozpływa... Jakieś
plecione łóżko, duży materac dla dzieci, jakaś sklecona ręcznie
szafka – i to wszystko... Pani, której dom byliśmy obejrzeć,
opowiadała nam, że kiedy zapowiada się deszczowa noc, dzieciaki
idą spać, a ona albo mąż siadają w izbie, przykrywają się
czymś i czuwają, by dom nie zapadł się im na głowę... wrażenie
takiego domu jest naprawdę ogromne!
A mimo to nie słyszałam
ani razu jakiejś wielkiej rozpaczy, tragedii czy poczucia
niesprawiedliwości w wypowiedziach tych ludzi. Ile oni mają w sobie
pozytywnego spojrzenia i radości życia, wdzięczności za małą
paczkę ryżu czy makaronu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz