Dziś mam przed sobą debiut krewetkowy...
Osobiście nie lubię wszelkich owoców morza, z rybami włącznie...
ale nasz kucharz wywrócił się na motorze i złamał nogę, tak więc kuchnia "spadła na mnie" niespodziewanie. A dziś piątek, dzień krewetkowy...
Całe szczęście, że to risotto z krewetkami tylko dla dwóch osób, jak nie wyjdzie, zawsze można szybko przygotować coś innego :)
Ale podejmę to ryzyko zaprzyjaźnienia się z krewetkami, które przyleciały do nas z Togo, urodziły się w Altlantyku (chyba...), całe szczęście są już lekko mrożone, a nie żywe... tylko jak tak po prostu urwać im głowy i zedrzeć skórę? Ufff....
3 komentarze:
Ale maja wąsy wielkie!!!
I jak ci poszło?
One w ogóle były wielkie! To jakieś krewetki mutanty... A poszło super, risotto wyszło bardzo smaczne i nic nie zostało :) więc chyba debiut zakończony sukcesem :)
Prześlij komentarz